środa, 30 kwietnia 2014

Roczek:)

To był nie byle jaki poniedziałek.

To był bardzo wyjątkowy poniedziałek.

W poniedziałek w okolicach godziny 20 Wiktorek zakończył swój pierwszy rok życia:)

Co to był za rok. Działo się u nas dużo, niestety dużo ciężkich chwil za mami, ale ten trudny czas osłodził nam Wiktorek. Jego narodziny były chyba jednym z niewielu pozytywnych wydarzeń ostatniego roku, ale za to jakim. 

Pojawił się On w naszym życiu w idealnym momencie i osładzał nam gorzkie dni.

Niestety przez to na samym początku nie dostał od nas tyle uwagi na ile zasłużył, ale już od kilku miesięcy żyjemy sobie w miarę spokojnie i staramy się to wszystko Jemu wynagrodzić.





Jaki jest Wiktorek?

Wiktor jest dokładnie taki jaki powinien być:)

Jest bardzo radosny, ciągle uśmiechnięty i trochę już łobuziakowaty.

Jest bardzo spokojnym i cierpliwym chłopcem, wytrzymuje nawet zabawy Mikołajka, który swego czasu próbował na nim jeździć;)
W jednej tylko sytuacji nie ma przebacz, jak jest głodny. Nie poczeka nawet sekundy. Jedzenie musi być w tej chili i natychmiast a i to bywa za późno i załącza się syrena. Za to nigdy nie grymasi przy jedzeniu i lubi wszystko. Jak do tej pory jeszcze żaden smak nie spotkał się z dezaprobatą, a chrzan podkradziony ze stołu w Wielkanoc okazał się prawdziwą delicją:)))

Jego ulubioną zabawą jest "a kuku" i nawet jak się nie bawimy to na spacerze w wózku potrafi to z pół godziny sobie gadać.
No i hitem są huśtawki każdego rodzaju.

Potrafi już przejść kilka kroków i z każdym dniem jego spacerki są coraz dłuższe, a śmiechu przy tym co niemiara, bo czasami podczas tych swoich przechadzek chichra się w głos:)

środa, 2 kwietnia 2014

Wiosenne ładowanie baterii

Witajcie
 Coś długo mnie tutaj ostatnio nie było:/
Jakoś tak wyszło, że mi nie po drodze było.

U nas wiosna na całego:)

Co za tym idzie miałam plan.
Plan, żeby tym wiosennym słońcem naładować się pozytywną energią tak, żeby moje baterie wytrzymały co najmniej do urlopu.





Jednak nie było mi to dane.


Na początku mojej blogowej absencji K. wyjechał w delegacje na ponad tydzień na drugi koniec Polski, więc troch.e byłam zabiegana. 

Plusem tej całej sytuacji było to, że trzymaliśmy się z dala od chorób więc nie było tak źle. Tylko jak już się we troję ogarnęliśmy i przystosowaliśmy do tej sytuacji to miną tydzień, a później to już K. wrócił i znów był chaos. Bo niby był na miejscu, ale w sumie to do wieczora w pracy nadrabiał po delegacyjne zaległości(niestety nic się samo nie chciało zrobić:/).

Jak już się wszystko uspokoiło to mój organizm chyba był w szoku, że chwila spokoju nastała i po jednym takim spokojnym dniu stwierdził, że tak dobrze to nie będzie i trzeba trochę pochorować:/
Coś mnie dopadło strasznie i już od prawie tygodnia trzyma, ale staram się nie dać i walczę dzielnie wszelkimi znanymi mi sposobami.

Piję hektolitry herbaty z miodem i cytryną, koktajle owocowo-warzywne, zażywam codziennie podczas spacerów jak największą dawkę witaminy D, jem mnóstwo kaszy jaglanej(która podobno odkwasza i odśluzowuje organizm) i staram się jednak mimo wszystko chociaż trochę naładować baterie:) 







Trzymajcie się ciepło!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...